czwartek, 27 października 2011

Gra szósta – To-tamto po tym-i-tamtym już-już-prawie.

Drrrr!!! Cecylia niewyspana, zmęczona usiadła patrząc na zestaw walizek. Na samą myśl o czekającej ją odprawie na lotnisku, nieustannym odnajdywaniu biletu, paszportu, przepychaniu się w boksach wyznaczających drogę od jednego do drugiego punktu, jej usta wykrzywił grymas zniechęcenia. Wstrząsnął nią dreszcz obrzydzenia na wspomnienie niewybrednego oklepywania jej ciała tuż po tym jak ostatnim razem bramka na lotnisku rozkrzyczała się na cześć metalowych kółeczek przy butach. Marzyła o momencie, kiedy rzuci się na łóżko zapominając o całym świecie. Taka amnezja nie była jej jednak dana na tę chwilę i na wiele następnych również.
Zgrzana z wysiłku ledwie weszła na piętro swojego mieszkania i kiedy już-już-prawie ucieszyła się, że to-tamto ma za sobą i znalazła się w punkcie docelowym nagle ogarnęły ją świdrujące i z wolna kiełkujące myśli: kąpiel, rozpakować walizki, najeść się… pusta lodówka, zakupy, nie chce mi się, kurczę do banku… Nie można tego odłożyć. Niech już będzie po tym wszystkim i wtedy nareszcie zaśnie, albo niech już będzie wyspana, a wtedy… aha jeszcze zadzwonić, wysłać, jeszcze to i tamto. Nie, nie da jej to spokoju. Wstała realizując kolejno punkty własnej gonitwy myślowej. Coraz bardziej zmęczona i zła.
Uf! Przyłożyła głowę do poduszki, zamknęła oczy i planowała, że kiedy tylko się obudzi, to zajrzy, pozbiera, zadzwoni, załatwi, odpowie, przyniesie i przede wszystkim… zaplanuje ucieczkę. Rozmarzyła się widząc oczyma wyobraźni jak wyjeżdża stąd-tam bo już jest po tym-i-tamtym. Poczuła jak unosi się wysoko, a w pierwszych sennych majakach ujrzała swoje problemy zmieniające się w domki, które wraz z unoszącym ją snem stawały się malutkie jak klocki na planszy do gry Monopoly . Tak zniknąć gdzieś daleko. Jakoś wypadło jej z głowy, że zanim by to nastąpiło czekała by ją odprawa na lotnisku, pakowanie, rozpakowywanie i temu podobnie właśnie przeklinane drobiazgi. Niestety nie zdążyła sobie przypomnieć, że jej poprzednim marzeniem było po prostu zasnąć w swoim łóżku.

wtorek, 25 października 2011

Gra piąta – Pranie Mózgu

Uznawszy, że nie wypierze sumienia - a żeby nie było, iż wykpiła się od roboty, że leniwa i takie tam - oprócz skarpetek fatałaszków itp. pozwoliła sobie na pranie mózgu.
Jak się okazało środki piorące nie były wystarczająco skuteczne więc wrzucała go na najwyższe obroty odwirowywała i tak w kółko. Efektem tego były zawroty głowy, pomieszanie zmysłów i ogólne splątanie. Po tak zwanym "niewczasie" dowiedziała się, że nie wszystko da się zrobić samemu, czy jak kto woli na własną rękę. Nie sugerowała tutaj prania ręcznego, choć być może ręczne wybicie z głowy okazałoby się bardziej skuteczne. Nie, nie!
Chodzi tutaj (znaczy po głowie Cecylii) o to dokładnie, że prania mózgu może dokonać wyłącznie osoba o całkowicie odmiennym światopoglądzie. Cecylia nie miała sumienia, miała mózg, ale jak dotąd nie stwierdzono u niej rozdwojenia jaźni, choć może to jedynie kwestia czasu. Postanowiła więc dać ogłoszenie do gazety. Nie wiedziała tylko do jakiej "Poradnik domowy", "Świat kobiety"... albo najlepiej do „CKM”, bo to zdaje się skrót od "Ciężko Kapująca Mózgownica". Tak, jutro pomyśli nad treścią. Teraz odświeży umysł lekkim snem. Zrezygnowała bowiem z dalszego prania, kiedy usłyszała, że nie ma nic lepszego ponad szare komórki mózgowe.

Gra czwarta – Pranie Sumienia

Kiedy Cecylia robiła pranie, zastanawiała się, czy można w równie łatwy sposób postąpić
z nieczystym sumieniem. Słyszała o pralniach brudnych pieniędzy, o wypraniu z wszelkich emocji... słyszała też o tym, że można kogoś sprać. Żadna z tych form nie była jej na tyle bliska, co uruchamianie bębna automatu, choć zdawać by się mogło, że się na tym nie zna. A i owszem wyobraźcie sobie: potrafi! Wracając do tematu sumienia. W dawnych czasach słyszała o możliwości jego oczyszczenia. Nie uzyskała jednak wiedzy na temat takowy, czy ów proceder pozostawia jakoweś ślady na jego materii. Hm… może jednak sumienie samo w sobie jest niematerialne? Chyba tak. Po dłuższym zastanawianiu się wpadła jej do głowy myśl. Właściwie echo głosu pewnej osoby: "Jesteś pozbawiona sumienia!". Odetchnęła z ulgą. Miała więc problem z głowy! Większość spraw należy rozstrzygać wedle własnego sumienia. Ona uświadomiwszy sobie brak punktu odniesienia, postanowiła nie rozstrzygać niczego; w tym skuteczności oczyszczania czegoś czego podobno nie posiada.

poniedziałek, 24 października 2011

Gra trzecia - Środek Wyrazu

Cecylia czasem myliła pojęcia. Zastanawiała się nad swoją wrażliwością. Przyszło jej to na myśl, gdy po plecach przeszły ją dreszcze. Nie bała się, że stanie jej się coś z powodu zimna. Myślała raczej o wichrach namiętności i targających nią emocjach. Tak, właśnie... ostatnio zastanawiała się zbyt "namiętnie". Wciąż jednak myliła jej się wrażliwość z drażliwością. W dziwny sposób oba te pojęcia kłębiły się w niej tworząc na zmianę ciepłe i zimne prądy... czasem nawet owe wichry. Na ile mogło jej to zaszkodzić - nie wiedziała. Uczucie wściekłego gorąca i poruszającego chłodu nieustannie ścierały się w samym jej Środku. Chyba właśnie tam. Choć trudno było określić jednoznacznie, gdzie Cecylia ma Sam Środek. Miała ich wiele. Najbardziej dogadywała się ze swoim Środkiem Wyrazu. Dopytywała go o sprawy codzienne, a on mniej lub bardziej przekonująco odpowiadał. Nie mogła tylko zrozumieć dlaczego wybierał sobie na to tak dziwne pory dnia, a właściwie nocy.
- Po kiego czorta budzisz mnie w środku nocy?!
- Gdyż środek nocy jest najlepszą porą dla Środków Wyrazu, nie zaś... - i zamilkł.
- Aha... - odpowiedziała wielce elokwentnie i przyjęła do wiadomości.
- Lubię budzić ludzi w Środku Snu, kiedy to w lekkim otumanieniu otwierają oczy i zastanawiają się, czy coś im się śniło, a jeśli tak, to czy warto ten sen odgrzebywać do świadomości, żeby... - i znów zamilkł.
Cecylia nic już nie mówiła. Dotarło do niej wreszcie, że ostatnia seria symbolicznych snów, to sprawka jej osobistego Środka Wyrazu. Gdyby wiedziała, gdzie ów ma środek tyłka z lubością wymierzyłaby mu kopniaka dokładnie w to miejsce.
- Czego się krzywisz? Może to...
- Nic, nic.
- Ech! Widzę, że moje starania na nic się tutaj nie przydają. Jeśli za moim pośrednictwem wydobywasz z siebie tylko coś w rodzaju: "Aha" i "Nic, nic", to może faktycznie lepiej było pospać, a nie...
W tym momencie Cecylia znów poczuła mieszankę rozdrażnienia i nie wiadomo czego.
Zastanawiała się dlaczego Środek Wyrazu nigdy nie kończy zdania.
- Mógłbyś raz dopowiedzieć wszystko do końca?
- Głupiaś ty jednak! - Zaśmiał się unosząc jej palec i stukając Cecylię w środek jej własnego czoła - Masz mnie za samobójcę?
Cecylia mruknęła pod nosem...
- Czyli nigdy nie wyrażę siebie do końca... ani ja, ani mój Środek...
Drażliwość na tę chwilę zniknęła. Cecylia wzdrygnęła ramionami i uznała, że może już pójść spać. Pogroziła tylko palcem swoim Snom. I tyle. Tym razem skupiła myśli na Środku Łóżka. Tymczasem Środek Wyrazu poszedł porządzić sobie w jej Snach.

niedziela, 23 października 2011

Gra Druga - So what?

Cecylia w pewnym sensie była niemową. Nie dlatego, że zapomniała języka w gębie. Zawsze nosiła go przy sobie. Ostatnimi czasy był jednak mało przydatny. Jak się okazuje są sytuacje, w których Polacy faktycznie nie gęsi, ale to na niewiele się zdaje. Cecylia posiadała tylko jeden język. Miała również kawałek drugiego, ale tamten był obcy i choć markowy niczym najlepsze perfumy, był niemal nieprzydatny. Postanowiła, że zdobędzie drugi. Początkowo chciała rozdwoić ten co miała, bo i tak już był żmijowaty. Na tę myśl lekko wypłynął na jej twarz blask cynicznego uśmiechu wewnętrznego. Zanim zdecydowała, że podda się operacji implantacji dodatkowego języka, postanowiła zrobić rekonesans. Nie było to trudne, gdyż od jakiegoś czasu siłą rzeczy i tak była na językach ludzi.
Obserwowała uważnie, przyglądała się, nasłuchiwała. Jakież one były polskie. Aż wykręcała paluszki z zachwytu! Pełne smaku, wręcz przepełnione kubkami smakowymi - zwłaszcza tymi na tyłach języka. Tak, gorycz była tam smakowana z pietyzmem. Hmm. Jako wielbicielka słodkich smaczków oraz słonych w chwilach wzruszeń, zupełnie nie mogła się odnaleźć. To wcześniej wspomniane wykręcanie paluszków z zachwytu było – tak - również cyniczne. Znudziło jej się bycie na językach. Postanowiła, że zasmakuje czegoś zupełnie innego. Nie miała tutaj na myśli chipsów octowych, ani unoszących się w nadmiarze aromatów curry. Miejsce zobowiązuje, ale tylko w pewnym stopniu, nie obliguje do permanentnej zmiany. Zamyśliła się i zwilżyła usta tym, co posiadała. Podjęła w końcu decyzję. Gimnastyka. Zostanie przy tym co ma, ale da mu wycisk. Nie, nie - nie potrzebuje do robienia wycisku stomatologa, ani instruktora fitness. Będzie to nadawanie słowom podwójnych znaczeń. Przepraszam - wróć! Będzie to nadawanie znaczeniom podwójnych słów. Nigdy nie przepadała za złotem i wbrew znanej sentencji, a hołubiąc swym upodobaniom wypowiedziała: mowa jest srebrem, milczenie złotem, dodając: so what?

Gra Pierwsza - Jesteś tutaj

Cecylia wyszła na Głupią. Tak na początku myślała, ale jak się okazało, takiej ulicy w jej mieście wcale nie było. Pokonała szybko kilka przecznic, bo w gruncie rzeczy wcale nie była nastawiona na „nie”. Mijała je pewnym krokiem, choć wiedziała, że nikt do końca nie może być niczego pewien... tym bardziej krok. Zanim przeszła na drugą stronę, wahała się przez moment przestępując z lewej na prawą nogę. Nie była pewna, w jakim dokładnie punkcie swojego życia się znajduje. U zbiegu ulic znalazła wielką mapę z czerwonym kółkiem w samym jej centrum i drukowanym napisem "JESTEŚ TUTAJ". Plątanina kolorowych kresek i nazw ulic. Niewiele jej to mówiło. Udała się w kierunku dworca kolejowego, a tam zaskakując przechodniów i podróżnych dokonała mrożącego krew w żyłach czynu. Gwałtownie przerzuciła swoje myśli na inny tor. Rozmrażająca się krew pozostawiła mokre plamy potu na jej rękawach. Decyzja musiała być szybka - inaczej plułaby sobie w brodę do końca życia, a nigdy wcześniej tego nie próbowała, więc nie wiedziała, czy dałaby radę. Raz tylko jej się to udało, kiedy jechała rowerem pod wiatr i muszka wpadła jej do ust. Jej myśli stopniowo nabierały tempa i pobiegły w nowym kierunku, w stronę niewidocznego jeszcze stąd celu. Przyspieszały, zwalniały, czasem zatrzymywały się. Tutaj jeszcze nie były, więc przyklejone spojrzeniem do szyby chłonęły każdy pojawiający się obraz spokojnie, bez zbędnych zachwytów i krytyk.

niedziela, 16 października 2011

Welcome! :-)


Welcome! Krzyknął do Cecylii napis na transparencie kogoś oczekującego na podróżnego z jej samolotu. Wprawdzie nie był skierowany do niej, ale na swój sposób poczuła się przywitana. Targając walizkę absolutnie - jak jej się wydawało - niezbędnych rzeczy, opuściła lotnisko i wciągnęła pierwszy świadomy haust obcego powietrza.